poniedziałek, 10 listopada 2014

Jak walczyć z przeziębieniem u małego dziecka.

Nadeszła jesień. Za chwilę nadejdzie i zima. Skończyło się ciepło i słońce. Nadszedł czas ochłodzenia i częstych wahań temperatur. W takich warunkach nie trudno o przeziębienie, zwłaszcza, gdy mówimy o małym dziecku i jego wrażliwym układzie odpornościowym. Mój synek zaledwie dwa miesiące temu skończył 2 lata. Jest raczej dzieckiem żywym, ruchliwym, wiecznie zabieganym i uwielbiającym przebywanie na świeżym powietrzu. W dodatku nie przepada za nadmiarem odzieży na sobie i dość łatwo się przegrzewa. W związku z tym staram się go ubierać w miarę lekko, tak by zarówno się nie przegrzał, jak i nie zmarzł. To przyczynia się do tego, że rzadko choruje a gdy już rozłoży go choroba, to zazwyczaj jest to zwyczajne przeziębienie. Niemniej przeziębienie się zdarza i wtedy ważne jest podjęcie natychmiastowych działań zmierzających do szybkiego wyleczenia i uniemożliwienia zmiany przeziębienia w chorobę poważniejszą, jak choćby zapalenie oskrzeli.

 
Mam w walce z przeziębieniem kilka sprawdzonych sposobów.

Po pierwsze, gdy pojawiają się pierwsze oznaki przeziębienia czyli w przypadku Janka zapchany katarem nos, niezwłocznie uruchamiam inhalator. Uważam go za sprzęt wręcz niezbędny. Kiedy Janek miał zaledwie 5 miesięcy zachorował na zapalenie oskrzeli. Choroba rozwijała się dość szybko. Na szczęście w porę wylądowaliśmy w szpitalu. Obyło się bez pobytu na oddziale. Janek zaczął bardzo dobrze reagować na inhalacje i po kilku godzinach mogliśmy wrócić do domu. Lekarz zaleciła zakup własnego inhalatora i kilkakrotne w ciągu dnia inhalacje wraz z przepisanym lekiem (Berodual i Atrovent). Na moje pytanie o przedział cenowy w jaki powinnam celować z zakupem inhalatora, odpowiedziała, że porządne urządzenia, które spełnią swą rolę kosztują ok. 100 zł. Nie mam się natomiast dać złapać na wyczesane i pełne bajerów inhalatory, które potrafią kosztować 300 i więcej złotych i w zasadzie niczym od zwykłego inhalatora pneumatycznego się nie różnią. Walkę z dziecięcym przeziębieniem zaczynam zatem od codziennych inhalacji z soli fizjologicznej przeprowadzanych przynajmniej dwa razy dziennie. Udrażniają nos, pomagają w oddychaniu, nawilżaj drogi oddechowe.

Po drugie nieodzowna jest również sól morska w aerozolu, która udrażnia mały, zapchany nos i wypłukuje zalegającą w nim wydzielinę. Stosuję kilkakrotnie w ciągu dnia.

Tu też przyda się np. Nasivin soft w aerozolu, którego zadaniem jest zmniejszenie obrzęku zmienionej zapalnie błony śluzowej i hamowanie nadmiernego wydzielania, co ułatwia oddychanie przez nos. Stosuję dwa razy dziennie.

Po trzecie dmuchamy, dmuchamy i dmuchamy. Kiedy jednak synek był młodszy i wydmuchiwanie nosa nie należało jeszcze do umiejętności, które posiadł, wówczas odciągałam wydzielinę z jego noska aspiratorem. Nie należało to do jego ulubionych zabiegów pielęgnacyjnych, niemniej pomagało.


Po czwarte w przypadku gorączki stosuję paracetamol w zawiesinie. Janek szczególnie lubi smak truskawkowy i traktuje go raczej jak słodki soczek, niż jak nielubiany lek. Pediatra synka twierdzi, że lepszy jest ibuprofen, gdyż ma lepsze właściwości przeciwzapalne. Niestety Janek na jakąkolwiek jego wersję smakową reaguje odruchem wymiotnym.

Po piąte syrop na przeziębienie i grypę, najlepiej o maksymalnie naturalnym składzie. Często stosuję Lipomal. Jest przydatny w leczenia przeziębień, stanów zapalnych gardła, zwalczaniu kaszlu oraz zbijaniu gorączki. Ostatnio zaczęliśmy zaś stosować z dobrym rezultatem Pneumolan Fluo, który zawiera ekstrakt z owoców bzu czarnego i kwiatostanu lipy, a także witaminy C i D oraz cynk, które wspomagają funkcjonowanie układu odpornościowego.

Po szóste przed snem smaruję klatkę piersiową synka niewielką ilością maści Vicks VapoRub. Teoretycznie jest ona przeznaczona dla dzieci od piątego roku życia. Niemniej otrzymałam na jej stosowanie błogosławieństwo pediatry. Dawka jest niewielka a pomaga w łagodzeniu obrzęku zakatarzonego nosa i ułatwia oddychanie.


Po siódme w czasie snu główka dziecka i jego klatka piersiowa powinny być odrobinę wyżej niż reszta jego ciała. Sprawia to, że wydzielina z nosa spływa a nie blokuje drogi oddechowe. Najlepiej sprawdza się podłożenie czegoś pod nogi łóżeczka znajdujące się u wezgłowia, np. dwóch podobnej grubości książek.

Gdy zaś przeziębieniu zaczyna towarzyszyć biegunka, do diety synka włączam probiotyki, które w znaczący sposób ograniczają u niego tę nieprzyjemną przypadłość i przy okazji pozytywnie wpływają na odporność.


No i najważniejsze … Odwiedzamy pediatrę. Zwłaszcza, gdy zastosowane środki nie skutkują. Wraz z Jankiem każdorazowo odwiedzamy naszą pediatrę. Wolę wyjść na nadgorliwą, niż przegapić rozwój poważniejszej choroby. A u dziecka choroby rozwijają się nadzwyczaj szybko.

Na co dzień zaś budujemy zdrowie i odporność Janka. Synek nie stroni od ruchu i świeżego powietrza a do codziennej diety włączamy łyżeczkę tranu – codzienna dawka zdrowych kwasów tłuszczowych i witaminy D, tak niezbędnych dla prawidłowego rozwoju dziecka.




P.s. I jeszcze jedna ważna sprawa w przypadku przeziębienia. Synek absolutnie nie stroni od świeżego powietrza. Skraca się długość przebywania na dworze i formy zabawy. Jest krócej i mniej intensywnie. Niemniej codzienny spacer jest niezbędny w procesie zdrowienia. Podobnie jak regularne wietrzenie domu, w którym przebywa chory mały człowiek.

A Wy macie swoje sprawdzone sposoby na walkę z przeziębieniem małego dziecka?

2 komentarze:

  1. Nie mam pomysłu, o tych powyższych raczej nie słyszałam, więc dobrze wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre, złote rady. Każdemu się przydadzą.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie. Jeśli masz ochotę wyrazić swą opinię, zapraszam serdecznie. Wszelkie uwagi będą mile widziane, jednakże zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i zawierających wulgaryzmy. I jeszcze jedno. Proszę, nie spamuj.