czwartek, 30 października 2014

Gryzie mnie: Jak przeczytałam 99 książek. A także o kupowaniu i wychodzeniu z nałogu.

Czytanie jest samonapędzającą się lokomotywą, która mknie ku coraz to nowym i liczniejszym książkom. Im więcej czytam, tym czytam więcej i więcej. Czytam też zdecydowanie szybciej i na coraz to liczniejsze tematy. I mniej kupuję, bo wypożyczam i współpracuję.

 
 
Właśnie odwiedziłam samą siebie na lubimyczytac.pl. Jeśli jeszcze mnie tam nie odwiedziliście to zapraszam TU. Podczas tych odwiedzin okazało się, że do dnia dzisiejszego przeczytałam w 2014 roku 99 książek, podczas gdy w całym 2013 udało mi się ich przeczytać raptem 75. Wynik a właściwie oba wyniki może nie należą do powalających, niemniej biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności czyli: pracę zawodową na pełen, rodzinę, małe dziecko (co należy traktować jako czynnik maksymalnie absorbujący i odrębny od pojęcia rodzina właśnie z uwagi na poziom absorpcji), inne zainteresowania poza czytelnictwem takie jak choćby fotografia i podróże, mniej lub bardziej bliskich znajomych, blogowanie … uważam je za dość przyzwoite. A jeśli chodzi o 2014 rok … mamy przecież jeszcze trochę czasu do jego końca. Wniosek nasuwa się sam i jest on przez wszystkich potwierdzany … Im więcej się czyta, tym więcej i szybciej się czyta. I jednocześnie więcej się chce przeczytać. Czytanie jednym słowem UZALEŻNIA.
 
Uzależnia też poszerzanie zasobów książkowych własnych. Tak, tak. Nie dość, że chciałoby się przeczytać te wszystkie wspaniałe książki, to jeszcze najlepiej żeby wszystkie one znalazły się na naszych cudownych półkach, to nic, że w rzędach podwójnych, gdzie absolutnie traci się rozeznanie jakie pozycje stoją z tyłu... Znacie to? Pewnie, że znacie. Znam i ja. Ostatnio jednak dochodzę do wniosku (zwłaszcza po lekturze książki Minimalizm po polsku), że to jest jakiś totalny obłęd i niepotrzebna strata przestrzeni i pieniędzy. Od kilku miesięcy staram się nie wydawać pieniędzy własnych. Kupuję tylko to, co już całkowicie i zupełnie muszę. Staram się nie kupować więcej niż jednej – dwóch książek miesięcznie. I wykorzystywać do maksimum wszelkiego rodzaju promocje.
 
Jeśli już o tym mowa, to zauważyłam z przykrością, że nie kupuję już książek z księgarni tradycyjnych. Po prostu cena okładkowa jest dla mnie nie do przyjęcia. I nie mówię tu o tym, że sama w sobie jest zbyt wysoka. Jest zbyt wysoka na moją kieszeń. Po prostu.
 
Do moich ulubionych księgarń internetowych należy matras.pl. Wybieram ją przede wszystkim po pierwsze z uwagi na liczne promocje cenowe, po drugie, gdy zamieszczę swą recenzję na jej stronie wówczas otrzymuję standardowo kolejne 5% zniżki (czasem jest to 10%), po trzecie przy okazji zamieszczania recenzji często jest możliwość wzięcia udziału w konkursie, a udało mi się już wygrać ciekawe książki, kosmetyki i zabawki edukacyjne dla dziecka, po czwarte i bardzo dla mnie znaczące jest tu możliwość odbioru osobistego zamówienia w bliskiej mi księgarni stacjonarnej, bez dodatkowych kosztów. No i czas realizacji zamówienia jest krótki.
 
Kolejnym miejscem, w którym nabywam książki w sieci jest merlin.pl. Tam również często trafiam na szalone wręcz promocje i wyprzedaże a odbiór w punkcie stacjonarnym nie wiąże się z dodatkowymi kosztami.
 
Zdarzyło się mi również korzystać (zwłaszcza w okresie przedświątecznym) z promocji oferowanych przez bonito.pl. Tu co prawda koszty dostawy są, lecz przy większych zamówieniach (tak jak w zeszłym roku dla 10 osób kupowałam książki jako prezenty bożonarodzeniowe) nie jest to wydatek zniechęcający do zakupów.
 
Kupuję również, choć sporadycznie, książki na allegro.pl. Mam kilku sprawdzonych sprzedawców i jedną już niemal zaprzyjaźnioną sprzedawczynię, u których kupuję książki używane w śmiesznej cenie i stanie niemal idealnym. Warto szperać, szukać, przekopywać, bo okazje są czasem niesamowite.
 
Niemniej staram się ograniczać mój książkowy zakupoholizm. Mam bowiem pod ręką ogromne zasoby książkowe w bibliotece a właściwie bibliotekach. Mam to szczęście, że mieszkam w Gdańsku, średniej wielkości metropolii, w której bibliotek jest kilkadziesiąt i obowiązuje do nich jedna i ta sama karta biblioteczna. Trzeba ją tylko w każdej z filii odrębnie aktywować. Biblioteki te działają pod wspólną stroną internetową, na której można wyszukiwać interesujące nas książki oraz je rezerwować. Sama zapisałam się do filii głównej, audioteki, która mieści się w tym samym budynku a także do mojej biblioteki osiedlowej, do której mam raptem 10 minut spacerkiem. I przyznam, że na brak pozycji do czytania nie mogę narzekać a chęć, by kolejne książki trafiały na moje półki a portfel przy tym był coraz chudszy, a właściwie to saldo na koncie coraz niższe, coraz mniej szarpie i nagabuje moja książkolubną duszę.
 
Książek na mych półkach przybywa ostatnio przede wszystkim za sprawą wydawnictw a także portalu, z którymi współpracuję. Wydawnictw jest kilka i bardzo sobie ich właśnie książki cenię. Dzięki tej współpracy przeczytałam całe mnóstwo książek, na które miałam czytelniczą ochotę, ale też sporą ilość takich, po które sama bym sięgnęła z lekką dozą wątpliwości a po lekturze których poczułam niezmierną dawkę czytelniczej satysfakcji. Czasem bowiem ryzykuję. Zgadzam się na recenzję pozycji z tematyki odrobinę mniej mnie interesującej. Niemniej zazwyczaj okazuje się, że ryzyko to się opłaciło i ta a nie inna książka wzbogaciła mnie jako czytelnika, ba jako człowieka.
 
Wracam zatem do czytania i obmyślania recenzji... Czytam wszędzie, czytam zawsze, czytam z przyjemnością.

31 komentarzy:

  1. Ja także nie kupuję obecnie w księgarniach stacjonarnych. Kupuję głównie przez internet, jest taniej i można sporo oszczędzić, a to istotne dla osób, które czytają i nabywają dużo książek. Obecnie moim faworytem wśród sklepów jest www.światksiążki.pl (dawna fabryka.pl), w sklepie są świetne promocje, a nowe tytuły można kupić z 30% zniżką. Próg darmowej dostawy też jest akceptowalny (99zł), zamówione książki można odebrać także w księgarni.

    Wcześniej kupowałam na Matrasie i Merlinie, ale ostatnio tam nie zaglądam i nie orientuję się, czy sklepy oferują atrakcyjne promocje. Na allegro również kupuję ostatnio rzadziej - stąd interesują mnie głównie starsze tytuły, których nie ma już w regularnej sprzedaży. Dzięki portalowi udało mi się na przykład skompletować cykl "Rougon Macquartów" Emila Zoli, na którym bardzo mi zależało.

    Ja nadal nie wyleczyłam się z książkowego zakupoholizmu, choć muszę przyznać, że obecnie o wiele dłużej zastanawiam się nad zakupem konkretnego tytułu i lekko ograniczam zakupy do tych książek, które naprawdę chcę mieć (wyjątkiem są atrakcyjne promocje, którym bardzo często nie potrafię się oprzeć. Nawet jeżeli wcześniej nie myślałam o zakupie danego tytułu, a jest on przeceniony o 50% i jego opis mnie intryguje, to najczęściej kończy się zakupem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza mi się coś kupić w Świecie książki. Potrafią tam być fajne promocje i duże zniżki na wyprzedażach. Mam też tam dostawę do księgarni stacjonarnej za darmo. Niemniej są to zdecydowanie rzadsze zakupy w tej księgarni. Zdarza mi się z podobnych powodów kupować w ravelo.pl. Staram się jednak kupować jak najrzadziej bądź wcale. I staram się nie dać się złapać na mega rabaty, bo jak znowu się wciągnę to przepadnę ;)

      Usuń
    2. Gratuluję samozaparcia, ja nie potrafię się oprzeć okazjom ;)

      Usuń
    3. Dziękuję :) Musiałam się długo do takiego podejścia przekonywać. Czasem się skuszę, lecz nie jest to już moja obsesja :) A była, oj była :)

      Usuń
  2. Ja kupuję głównie na allegro, ale i w Empiku i w Matrasie, a ebooki głównie w Publio. Niestety jestem zakupoholikiem, ale staram się kontrolować ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Empiku nie robiłam już zakupów książkowych długo, nawet w wersji sieciowej. Odstraszają mnie ceny. Nawet promocje w stylu 3 za 2 nie robią na mnie już wrażenia. Z kupowania ebooków zrezygnowałam na razie całkowicie. Na razie muszę przeczytać to, co już wcześniej kupiłam :)

      Usuń
    2. Promocja 3 za 2 też nie bardzo mnie przekonuje, choć raz się skusiłam, bo bardzo chciałam mieć daną książkę, a tak wychodziło niby taniej :)

      Usuń
  3. Ale super, że macie jedną kartę biblioteczną do wszystkich bibliotek. Ja w mieście studenckim nigdy się nie wybrałam do biblioteki, a w rodzinnym mamy jedną miejską, ale jest dobrze zaopatrzona. Zawsze znajdę coś dla siebie.
    Ja też lubię kupować na Matrasie, czasem stacjonarnie, ale głównie internetowo, bo jest sporo taniej. Ostatnio jednak czekałyśmy na przesyłkę do księgarni od poniedziałku do piątku, porażka, bo co chwilę był jakiś problem. Nie zniechęcam się jednak.
    Odnośnie kupowania książek nie kupuję ich zazwyczaj po cenie okładkowej. Lubię kupować od innych osób, gdyż często płacę mniej niż połowę ceny, a powieści są w stanie idealnym.
    Lubię mieć książki na własność, trudno mi się z nimi rozstać. Czasem kupuję też z gazetami, choć nie byłam kiedyś do tego przekonana. Teraz jestem z tego bardzo zadowolona.
    Myślę, że taka książka na półce za kilka lat może spodobać się też innym, a w chwili, gdy ją wypożyczę istnieje małe prawdopodobieństwo, że jakiś mój potomek na nią trafi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czasem kupuję książkę z gazetą. Ostatnio bodaj z Panią domu kupiłam Kuchnię filmową za całe 11,99 zł. Była też za tę cenę Zimowa opowieść. Ją jednak kupiłam już wcześniej i też za bardzo dobrą cenę.
      Z matrasem miałam kilka przygód, niemniej bardzo ich sobie cenię i najczęściej działają bez zarzutu. Książki na własność to wartość sama w sobie. Przekonałam jednak samą siebie, że nie wszystkie książki są aż tak warte mojej uwagi, by czyścić mi portfel. Nie mam zwyczaju ponownie czytać tej samej książki. A za kilkanaście lat mój synek pewnie nie będzie zainteresowany tabunem książek typowo babskich ;) A obecnie mój mąż zdecydowanie nie jest takimi książkami zainteresowany więc ostatnio tego typu książki przede wszystkim wypożyczam :) Bibliotekę zaś zaczynają za to zapełniać książki bardziej uniwersalne :)

      Usuń
    2. Na Zimową opowieść właśnie się skusiłam, a Kuchnię filmową już mamy, więc nie kupowałam.
      Ja czasem kupuję książki wojenne, czy obyczajowe i pożyczam Babci, która je sobie czyta. Ma kilka swoich ulubionych, które chce mieć na własność :)
      Niby wszystkie książki nie są jakieś super, ale i tak nie mogę się powstrzymać, zwłaszcza jak jest jakaś fajna promocja. Ostatnio jednak kupuję książki o zwierzętach, które niezależnie od płci powinny się dzieciom spodobać.

      Usuń
    3. Ja się ostatnio nauczyłam powstrzymywać żądze ... niemniej nie przychodzi to łatwo :) Też pożyczam książki. Najczęściej mojej mamie, teściowej i kolegom z pracy :)

      Usuń
    4. Ja tylko lubię pożyczać Babci, bo mi zazwyczaj nic nie niszczy :P Poza tym przestrzegam ją, żeby przy tym nie jadła :D Koleżankom nie lubię pożyczać, czuję jakiś taki dyskomfort, jak nie mam książki u siebie, choć czasem robię wyjątki.

      Usuń
  4. Patrząc na wyniki czytelnicze wielu blogerów to moje 99 książek to raczej wynik przeciętny. Niemniej uważam, że każda przeczytana książka ma znaczenie, nawet gdy jest ich raptem kilka czy kilkanaście rocznie. Każda książka nas wzbogaca, uwrażliwia, czasem zmienia punkt widzenia. Ja czytam zawsze i wszędzie, bo po prostu nie mam de facto nigdy zbyt dużo czasu. Czasem to moje czytanie jest wręcz groteskowe, bo czytam zawzięcie a mój dwuletni syn jeździ mi po głowie samochodzikiem, czytam w aucie w drodze do marketu (12 minut) albo ukradkiem w pracy (choćby przez 5 minut przy śniadaniu). I czytam najczęściej po kilka książek na raz, bo nie mogę się do końca na jednej skupić. Nie jestem zaś w stanie zarwać dla książki nocy, bo zwyczajnie samoczynnie odpadam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też lubię czytać książki na raz, czasem czytam też w nocy, jak już naprawdę chcę skończyć daną powieść. Nie zdarzyło mi się jednak nie iść na zajęcia tylko dlatego, że czytałam, choć czasem najchętniej bym nie szła, aby tylko dokończyć daną historię :P
    Zazwyczaj czytam na raz jedną książkę, gdyż jak czytam kilka to tak naprawdę, jakbym nie czytała żadnej. Najlepiej czyta mi się każdą osobno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytanie uzależnia, to niezaprzeczalny fakt :)

    Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do zabawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to takie nieszkodliwe uzależnienie :) Bardzo dziękuję za nominację. Chętnie przystąpię do zabawy :)

      Usuń
  7. Bardzo ciekawi mnie ta książka "Minimalizm po polsku". Ja od pewnego czasu także staram się żyć wedle tej zasady. Jak mi idzie? Myślę, że z dnia na dzień coraz lepiej ale jeszcze długa droga przede mną. Jeśli chodzi o kupowanie książek to także mam do tego słabość. Od pewnego czasu kupuję jednak tylko te książki, które naprawdę chcę mieć u siebie na półce i do których wiem, że jeszcze nie raz wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne podejście jeśli chodzi o książki, które mają zagościć na moich półkach. Rezygnuję z kupowania "jak leci". Liczy się jakość a nie ilość. Minimalizm po polsku zdecydowanie polecam :)

      Usuń
  8. Długi wpis w duchu i moich przemyśleń. Myślę że blisko 100 książek rocznie to jednak jest wynik powalający - weź po uwagę, że przeciętny Polak czytający, czyta tylko kilka książek rocznie. Niedawno brałam udział w ankiecie nt. ebooków i tam ostatni przedział dot. ilości czytanych książek rocznie kończył się na 15 (więcej, niż 15). Zatem bez fałszywej skromności. Oczywiście są tacy, co czytają jeszcze więcej, ale to ekstrema, z którymi nie ma sensu się porównywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo za miłe słowa. To rzeczywiście sporo książek, lecz wciągnęło mnie czytanie niesamowicie :)

      Usuń
  9. Piękne postanowienie, wiesz, że ja jestem zwolenniczką ograniczania zakupów i zapełniania półek:) Matras był moją ulubioną księgarnią, ale teraz wszystko kupuję na bonito.pl, robiłam kilka razy porównanie z innymi księgarni i bonito zawsze było najlepsze. Fakt, że mieszkam pod Krakowem i mam blisko punkt odbioru osobistego, ale czasami zamawiam również do paczkomatów, gdzie cena 5,99 zł powoduje, że przy większej ilości tytułów i tak mi się to opłaca bardziej niż matras:) A na merlinie (gdzie kupowałam zanim się uświadomiłam cenowo) nie widziałam chyba nigdy żadnej dobrej promocji, tzn. większej jak 10%, gdzie ty je znajdujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że jesteś zwolenniczką minimalizmu zakupowego :) Zazdroszczę bliskości bonito :) Gdy kupuję hurtowo to korzystam z ich promocji :) A w merlinie zdarza mi się kupować z mega promocjami. Coraz niestety rzadziej, niemniej się zdarza :)

      Usuń
    2. No, a właśnie Viv z Krakowskiego czytania wzmaga mojego świra książkami o minimalizmie, bo sama też zaczęła takie porządki życiowe:) To się nasila, trzeba uważać:)

      Usuń
  10. Skąd ja to znam ;) Kiedyś czytałam niewiele, natomiast odkąd zostałam "uwięziona" w domu z małym dzieckiem przeżyłam swoiste zachłyśniecie literaturą ;) Teraz, gdy już pracuję zapału nadal mi nie brakuje, bo to jednak prawda, że im więcej człowiek ma zajęć tym lepiej organizuje swój czas.
    Z opłacalnych księgarni polecam Ci czytam.pl, literacka.pl i aros.pl. Tam można kupić bardzo tanie książki, a potem poszperać na facebookowych grupach i w ten sposób gromadzić księgozbiór godny małego antykwariatu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze czytałam sporo, lecz swoiste apogeum czytelnicze również rozpoczęło się u mnie z przyjściem na świat potomka :) Dobra organizacja to podstawa :) A aros nie jest przypadkiem córką bonito, bo gdy u nich kupiłam to na paczce miałam naklejki z bonito :) Muszę zajrzeć do pozostałych z wymienionych przez Ciebie stron. Mam nadzieję, że powstrzymam się jednak przed zakupami :) Przyda się w przyszłości ... święta się zbliżają ... prezenty i takie tam...

      Usuń
  11. Ja jestem totalnie uzależniona, od czytania i zbierania książek. Wszędzie je widzę. Tego chyba nie da się wyleczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to raczej niegroźne uzależnienie :)

      Usuń
  12. Ja także staram się zawsze kupować książki po cenach promocyjnych i również baaardzo rzadko zdarza mi się kupic coś stacjonarnie. chyba, że tak jak jakiś rok temu trafiłam na księgarnię w Krakowie, gdzie książki można było kupić za grosze - dosłownie :) Niestety jestem z tych beznadziejnych przypadków, które książki lubią mieć na własność, stąd moja mania ich zbierani :) Oprócz tradycyjnych papierowych książek, od pewnego czasu zbieram też te elektroniczne :)

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas Martyna odpowiada za kupno książek, ja jej tylko podpowiadam, co musi mi kupić :P
    P.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie. Jeśli masz ochotę wyrazić swą opinię, zapraszam serdecznie. Wszelkie uwagi będą mile widziane, jednakże zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i zawierających wulgaryzmy. I jeszcze jedno. Proszę, nie spamuj.