Tytuł: Uśmiech Madeline
Tytuł oryginalny: The Avalon Ladies Scrapbooking Society
Tłumaczenie: Anna Popiel
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 632
Ocena: 7,5/10
Małe
miasteczko Avalon pełne jest niezwykłych, nieprzeciętnych
osobowości, zwłaszcza kobiecych. Isabel od czterech lat jest wdową.
Jej mąż Bill zginął w nieszczęśliwym wypadku. Smutek po stracie
najważniejszego mężczyzny jest jednak podwójny, gdyż ten, który
obiecywał jej dozgonną wierność, okazał się zdrajcą. W dodatku
niedługo przed swą śmiercią okazało się, że zostanie ojcem.
Matką dziecka nie będzie jednak Isabel. Ona już nigdy nie będzie
matką jego dziecka.
Po
latach odrętwienia Isabel chce w końcu zmienić swe życie. Zaczyna
remont domu, by później móc go łatwiej sprzedać. Stara się
uciec od przeszłości. Czy jednak ucieczka od bólu i złych
wspomnień, to najlepszy sposób na nowe życie?
Książka bierze udział w wyzwaniach:
"Czytam literaturę amerykańską"
"Wyzwanie biblioteczne"
"Czytam opasłe tomiska"
Ava to
samotna matka. Jej syn nigdy już swego ojca nie pozna. Jego śmierć
w momencie, w którym miało się zacząć ich wspólne, szczęśliwe
życie była szokiem i na zawsze pogrzebała marzenia kobiety o
szczęściu. Ava boryka się z ogromną tęsknotą za utraconym
mężczyzną i trudami samotnego macierzyństwa. Doskwierają jej
również problemy finansowe. Odkrywa jednak w sobie talent tworzenia
unikatowych, jedynych w swoim rodzaju dodatków z nikomu już
niepotrzebnych przedmiotów. Ale czy tak utrzyma siebie i syna?
Frances
to zabiegana żona i matka trzech bardzo żywiołowych chłopców.
Wraz z mężem marzy jednak o jeszcze jednym dziecku. Już wkrótce
ma zostać mamą dla porzuconej przez rodziców dziewczynki z Chin.
Optymizm spowodowany rychłym pojawieniem się córki w jej domu
burzy jednak wiadomość o poważnych problemach zdrowotnych dziecka.
Czy w takiej sytuacji Frances odważy się na adoptowanie Mei Ling?
Yvonne
to kobieta, która żadnej pracy się nie boi. To kobieta twardo
stąpająca po ziemi. W końcu taki powinien być właśnie dobry
hydraulik. Yvonne ma jednak i bardziej delikatne oblicze a także
mnóstwo tajemnic, do których strzeże dostępu. Kim była w
przeszłości? I czy to, co utraciła może jeszcze odzyskać?
Connie
już dawno nie była w miejscu, które mogłaby z czystym sumieniem
nazwać swoim domem. Samotna przez większość swego życia, nigdzie
nie zagrzała na długo miejsca. Dopiero teraz, gdy zatrudniła ją w
swojej kawiarni Madeline oraz dała jej pokój, który dziewczyna ma
traktować jak swój własny, Connie powoli nabiera poczucia, że w
końcu zaczyna dokądś przynależeć a otaczający ją ludzie tworzą
jej rodzinę. Pewnego dnia przyplątuje się do nie zbłąkana
koza... Zbłąkana, bezpańska koza w małym, amerykańskim
miasteczku …. z tego muszą wyniknąć jakieś kłopoty...
W
kawiarence Madeline spotyka się niemal całe Avalon, a dobrą duszą,
która zawsze służy znakomitą radą, budzi ogólną sympatię i
zaufanie, choć czasem wprawia w konsternację, jest Bettie Shelton,
miejscowa królowa scrapbookingu. Zawsze pogodna, uśmiechnięta i
skora do pomocy każdemu, kto tylko znajdzie się w potrzebie, już
niedługo sama będzie wymagała opieki innych... Od czego są jednak
wierni przyjaciele?
„Uśmiech
Madeline” autorstwa Darien Gee to powieść wyjątkowa. To
książka pełna ciepła, optymizmu, opowiadająca o potędze
przyjaźni i ludzkim uporze w pokonywaniu trudności. Pełna mądrych
myśli a także ważnych słów zapada gdzieś w czytelnika i daje
mocno do myślenia. To historia piękna i trudna zarazem. Uświadamia
jak ważni są bliscy a także po prostu inni ludzie, zwłaszcza, gdy
niebo wali się nam na głowę a oni pomagają i wspierają nas, bo
chcą, po prostu i nie oczekują niczego w zamian.
Darien
Gee snuje kilka opowieści naraz. Wydaje się początkowo, że
niewiele mają one ze sobą wspólnego. Szybko okazuje się, że mają
jednak wspólny punkt, dobrego ducha, który sprawia, że historie te
wzajemnie się łączą i zmierzają do wspólnego finału. Tym
punktem stycznym jest jedna z najbardziej ciepłych i dobrych
bohaterek literackich, jakie w literackim świecie można spotkać -
Bettie Shelton. Trudno jej nie lubić, choć początkowo zdaje się
bohaterką mocno irytująca. To jednak pozory. I choć polski tytuł
książki brzmi „Uśmiech Madeline” to jednak powinien
raczej brzmieć „Uśmiech Bettie”. To ona, choć w
zasadzie niepozorna, gra tu pierwsze skrzypce. I sprawia, że
historia jest tak wyjątkowa. Przez nią autorka daje również swemu
czytelnikowi ważną życiową lekcję. Jaką? Przekonajcie się
sami....
Pokaźnych
rozmiarów powieść czyta się tak szybko, że zupełnie nie czuje
się jej gabarytów. Historia wciąga niesamowicie i sprawia nie lada
przyjemność. Gdzieś pod skórą czuje się, że wszystko powinno
skończyć się dobrze, niemniej powieść Darien Gee nie jest
banalna i oczywista. Polecam.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
"Czytam literaturę amerykańską"
"Wyzwanie biblioteczne"
"Czytam opasłe tomiska"
Z chęcią bym się zapoznała z tą książką. Czuje, że najbliższa mojemu sercu okazałaby się Frances.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka, na którą jestem chora już od dłuższego czasu ;)
OdpowiedzUsuńPo tym co przeczytałam mam olbrzymią ochotę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie dość obszerna pozycja, jednak myślę, że mi się spodoba. Od czasu do czasu lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńTo książka zdecydowanie dla mnie, koniecznie muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń