Autor: Graeme Simsion
Tytuł: Projekt Rosie
Tytuł oryginalny: The Rosie Project
Tłumaczenie: Maciej Potulny
Wydawnictwo: Media Rodzina
Czyta: Borys Szyc
Czas trwania: 8 h 43 min.
Ocena: 7,5/10
Don Tillman, profesor genetyki, właśnie dobiega czterdziestki. W zasadzie jego życie jest idealnie wręcz poukładane. Ma pracę, w której się realizuje, grupkę przyjaciół … no dobrze dwoje przyjaciół, mieszkanie i nader ułożony harmonogram dnia, tygodnia, miesiąca i roku. Jest perfekcjonistą w każdym calu. Do szczęścia, a właściwie do dopełnienia modelu życia idealnego, brakuje mu jedynie partnerki życiowej. Konwencjonalny sposób poznawania kobiet i łączenia się w pary uznaje jednak za zawodny i niosący ze sobą ryzyko i widmo porażki. Jego dotychczasowe randki potwierdziły zresztą tę tezę. Opracowuje więc wielostronicowy kwestionariusz, na którego podstawie można, oczywiście w ściśle naukowy sposób, wyłonić kobietę idealną, a zarazem idealną kandydatkę na partnerkę życiową dla takiego człowieka takiego jak on – Don Tillman. Z zapałem przystępuje do realizacji Projektu "Żona”. Tylko jak tu znaleźć kandydatkę na żonę, która nie pali, nie pije, a której wskaźnik BMI mieści się w ściśle określonych widełkach, w dodatku która nie jest skrytowegetarianką i przede wszystkim się nie spóźnia? Sprawa zaczyna wydawać się wręcz beznadziejna.
Tytuł: Projekt Rosie
Tytuł oryginalny: The Rosie Project
Tłumaczenie: Maciej Potulny
Wydawnictwo: Media Rodzina
Czyta: Borys Szyc
Czas trwania: 8 h 43 min.
Ocena: 7,5/10
Don Tillman, profesor genetyki, właśnie dobiega czterdziestki. W zasadzie jego życie jest idealnie wręcz poukładane. Ma pracę, w której się realizuje, grupkę przyjaciół … no dobrze dwoje przyjaciół, mieszkanie i nader ułożony harmonogram dnia, tygodnia, miesiąca i roku. Jest perfekcjonistą w każdym calu. Do szczęścia, a właściwie do dopełnienia modelu życia idealnego, brakuje mu jedynie partnerki życiowej. Konwencjonalny sposób poznawania kobiet i łączenia się w pary uznaje jednak za zawodny i niosący ze sobą ryzyko i widmo porażki. Jego dotychczasowe randki potwierdziły zresztą tę tezę. Opracowuje więc wielostronicowy kwestionariusz, na którego podstawie można, oczywiście w ściśle naukowy sposób, wyłonić kobietę idealną, a zarazem idealną kandydatkę na partnerkę życiową dla takiego człowieka takiego jak on – Don Tillman. Z zapałem przystępuje do realizacji Projektu "Żona”. Tylko jak tu znaleźć kandydatkę na żonę, która nie pali, nie pije, a której wskaźnik BMI mieści się w ściśle określonych widełkach, w dodatku która nie jest skrytowegetarianką i przede wszystkim się nie spóźnia? Sprawa zaczyna wydawać się wręcz beznadziejna.
Niespodziewanie jednak na drodze Dona staje Rosie, którą zręcznie „podsuwa” mu jego przyjaciel erotoman Gene. Rosie nie jest jednak w nawet najmniej rygorystycznym znaczeniu kandydatką na partnerkę idealną. Pije, pali i notorycznie się spóźnia. W dodatku pracuje jako barmanka i ma spore problemy z matematyką. I sama ma problem. Szuka swego biologicznego ojca. Wie tylko, że jej matka na balu absolwentów spędziła upojną noc z jednym z kolegów lekarzy. Niespodziewanie dla siebie samego Don postanawia pomóc Rosie w poszukiwaniach ojca. I tak Projekt "Żona” daje początek Projektowi "Ojciec”. Co wyniknie ze spotkania geekowego, wycofanego społecznie i bardzo ekscentrycznego Dona z burzą jaką jest Rosie? Przekonajcie się sami.
„Projekt Rosie” to powieść, która od pierwszych słów budzi na ustach czytelnika uśmiech, by z biegiem kolejnych stron przechodzić w salwy śmiechu. Tak pozytywnie naładowanej książki nie czytałam już dawno. Historia zdaje się być prosta. Jest nieporadny uczuciowo on i zwariowana ona. Komedia romantyczna jakich wiele. Jednakże sposób w jaki historia ta została opowiedziana sprawia, że powieść czyta się (słucha się) z ogromną przyjemnością i pochłania każde słowo, każdy dialog czy myśl głównego bohatera.
Bohaterowie „Projektu Rosie”, zwłaszcza Don i Rosie, to postaci, których nie sposób nie lubić. Autor stworzył postaci barwne i obdarzone charakterem oraz temperamentem. Nie sposób się też przy nich nudzić. Zdają się bardzo prawdziwi, wręcz namacalni. Czytelnik mimowolnie zaczyna zatem wciągać się w opowieść i kibicować głównym bohaterom … I do niemal ostatnich stron nie wie, jak skończy się ta historia.
„Projekt Rosie” to dobra zabawa w doskonałym stylu. To lekka lektura, którą połyka się w jedno popołudnie. Nie sposób się od niej oderwać, nie sposób też przestać się śmiać nawet na moment. Jednym słowem to doskonała rozrywka.
Muszę oddać też sprawiedliwość Borysowi Szycowi, który książkę, w wersji audiobookowej, przeczytał i zinterpretował. Aktor jest po prostu doskonały w roli lektora. W przypadku głównego bohatera, Borys Szyc wydobył swym głosem całą wręcz esencję charakteru profesora genetyki.
Zdecydowanie polecam „Projekt Rosie”, zwłaszcza w wersji audiobooka.
może jak będę miała okazję poznać tę książkę w formie audiobooka to chętnie skorzystam, bo chcę się trochę pośmiać :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale zaintrygowałaś mnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam powieść, przy której można się pośmiać :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji słyszeć Borysa Szyca w takiej roli, ale wierzę, że wypada w tym świetnie ;)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie. Nawet zniosłabym głos Szyca, chociaż go nie znoszę ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie... Nie słyszałam jeszcze Szyca w takiej wersji, ale myślę, że nawet gdybym to zniosła, raczej nie chciałabym dalej słuchać :)
OdpowiedzUsuńNa audiobooka się nie skuszę, jednak na wersję papierową - jak najbardziej :-) Powiedziałabym, że to bardzo sympatyczna książka, ale chyba nadużywam dzisiaj tego słowa :D
OdpowiedzUsuń