Autor: J. Maarten Troost
Tytuł: Na haju do raju
Tytuł oryginalny: Getting Stoned with Savages
Tłumaczenie: Anna Dwilewicz
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 296
Ocena: 7/10
Eskapizm czyli ucieczka od problemów związanych z życiem społecznym, codziennością i rzeczywistością stał się motorem wszelkich podróżniczych działań J. Maartena Troosta, autora autobiograficznej książki podróżniczej pt. "Na haju do raju". Po kilku latach spędzonych w stabilnym, uporządkowanym waszyngtońskim świecie Troost czuje po raz kolejny, że ciepła posadka w Banku Światowym i związana z tym pokaźna pensja nie są tym, co taki eskapista jak on lubi najbardziej. Dwa lata spędzone w Kiribati sprawiły, że Waszyngton i Ameryka jako taka przestają mu całkowicie odpowiadać. Jedyne czego chce, to słońce i wyspiarski spokojny, nieśpieszny styl życia. Fakt, warunki w Kiribati były ciężkie (jak to na atolu) i nie było tak pięknie jak w folderach, lecz i tak tęsknota kieruje wszystkie jego myśli ku ucieczce w tropiki.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności traci więc ciepłą i bezpieczną posadę w Banku Światowym a żona Sylvia, wykazując morze cierpliwości zgadza się na kolejną zmianę miejsca zamieszkania i ponoszenie całego ciężaru utrzymania rodziny. Wybór pada na Fidżi. Niestety w tym właśnie czasie dochodzi na Fidżi do zamachu stanu. Wyjazd w tropiki wisi na włosku. Na szczęście Sylvia dostaje kolejną interesującą (zwłaszcza z punktu widzenia eskapisty) ofertę pracy, tym razem w Vanuatu. I tak wyzbywając się wszelkiego dobytku, który okazałby się nieprzydatny w tropikach, czyli praktycznie wszystkiego, wyruszają w tropiki.
Vanuatu otwiera przed Troostem swe szerokie ramiona, to go zachwycając, to wręcz przerażając. To miejsce wspaniałe i okropne jednocześnie. Nie sposób Vanuatu nie kochać, można też je znienawidzić. Wszystko jest tu inne. Począwszy od ludzi, którzy zdają się być wyrwani z innego stulecia. Troost odkrywa przy tym, że całkowicie odmienne od świata zachodu są tu standardy życia.
"Byliśmy w małej przybrzeżnej wiosce. Naszym zachodnim oczom wydawała się ona bardzo biedna, z domami z drewna, sitowia i blachy falistej oraz ogródkami otoczonymi koślawymi płotami z gęstej siatki. Ale gdy ktoś tak szybko przeprowadza się z Ameryki, gdzie większość ludzi jest zadłużonych na setki tysięcy dolarów i nawet biedni mają telewizory, do miejsca takiego jak Vanuatu, gdzie miarą bogactwa są świńskie kły zmienia się sposób pojmowania biedy."
Troost poznaje zarówno rdzennych mieszkańców Vanuatu, ocierając się i odkrywając tajemnice uprawianego niegdyś, całkiem niedawnego niegdyś, kanibalizmu, jak i ludność napływową, kolonialistów, którzy nadal nie wyzbyli się dawnych, okropnych nawyków.
Uprawiając wdzięczny i dający dużo wolnego czasu zawód pisarza, Troost poznaje nowy, otaczający go świat ze wszystkimi jego zaletami, do niewątpliwie których należy wypijana przez wyspiarzy w ilościach ogromnych i przy każdej nadarzającej się okazji kava.
"Bismala, pomyślałem. Język poetów. Wziąłem miseczkę, pełną miseczkę. Na horyzoncie było światło, migocząca biała kula. Oddalała się ode mnie. Nie. Zbliżała się do mnie. Patrzyłem na światło. Chodź tu, światło. Wypiłem kavę. Przepełniło mnie światło."
Lecz Vanuatu to nie tylko morze kavowej przyjemności i filozoficzne pogawędki z Ni-Vanuatu. To również trzęsienia ziemi, cyklony i stonogi giganty. A Troost wie jak idealnie wpaść w tarapaty.
Lecz nie tylko o Vanuatu opowiada autor. Wiedziony obowiązkiem przenosi się w końcu na Fidżi, wcześniejszym raju utraconym. Lecz po zamachu stanu to już nie to samo Fidżi, które pozostało w jego pamięci. Czy eskapizm to rzeczywiście dobry sposób na życie ...
"Raj był tam, oddalony o dzień żeglugi. Choć eskapizm to zabawna sprawa. Możesz jechać wszędzie, możesz przeprowadzać się z miejsca na miejsce całymi latami, ale i tak nie uciekniesz przed własnym życiem. Ja w końcu dowiedziałem się, gdzie jest moje miejsce."
Gdzie? Przekonajcie się sami.
"Na haju do raju" J. Maartena Troosta to napisana z niezwykłym poczuciem humoru i w bardzo lekki sposób książka będąca zapisem podróży jaką autor odbył po archipelagach południowego Pacyfiku. Możemy z niej dowiedzieć się sporo o Vanuatu i Fidżi, zarówno jeśli chodzi o historię, kulturę i panujące stosunki społeczne, na geografii tego zakątka świata kończąc. To zapis przygód i przypadków J. Maartena Troosta. Czasem są one zabawne, czasem odrobinę przerażające, choć w najbardziej mrożących krew w żyłach okolicznościach Troost stara się wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu.
Bardzo lubię książki podróżnicze, zwłaszcza traktujące o zakątkach globu, które dla mnie pozostają odległą abstrakcją. Książka J. Maartena Troosta wciągnęła mnie zatem niezmiernie a skrzący się na każdym kroku, czasem wręcz ironiczny, humor sprawił, że świetnie się bawiłam poznając tak obcy mi dotąd świat. Polecam wszystkim podróżnikom z poczuciem humoru.
Książki podróżnicze to zupełnie nie moja bajka, więc nie sądzę, abym po nią sięgnęła..
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie porzucenia wszystkiego i zamieszkania w jakimś odległym zakątku, więc podziwiam cierpliwość żony autora. Po książkę postaram się sięgnąć, jestem ciekawa czego pisarz doświadczył.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam żadnej książki podróżniczej, więc czemu nie.
OdpowiedzUsuńChyba nie za bardzo moje klimaty, ale może mi się kiedyś odwidzi:)
OdpowiedzUsuńOsobiście sporadycznie sięgam po książki podróżnicze, praktycznie wcale, ale moja siostra jest wielką fanką tego gatunku, dlatego jestem niemal przekonana, że powyższa pozycja przypadnie jej do gustu.
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po ksiązki podróżnicze
OdpowiedzUsuńFajna okładka, ciekawy tytuł i książka wydaje się, że by mi pasowała :) więc może kiedyś, przyjdzie czas i na nią :)
OdpowiedzUsuńPodróżnikiem nie jestem, lubię jednak ironiczne poczucie humoru :-)
OdpowiedzUsuńOdczuwam w tym momencie tzw. solidarność jajników z żoną - panią Sylvią - moją imienniczką :-)
Choć bardzo spodobał mi się tytuł tej książki to już treść troszkę mniej. Wspaniała recenzja, ale tak jak kwiatusia rzadko sięgam po książki podróżnicze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam